Lato to nie tylko słonce i piękna
pogoda. To także bogactwo owoców i warzyw. Kocham ten okres, bo mogę uzupełnić
moje zapasy w spiżarni. W tym roku po raz drugi zostałam mamą i korzystając z
dobrodziejstw natury już szykuje słoiczki owocowe dla mojej najmniejszej
latorośli, której akurat zimą będę rozszerzać dietę.
Oczywiście nie zapominam o
pozostałych domownikach dla nich robię soki. Dżemy mam jeszcze z zeszłego roku
i nie schodzą tak jak soki, wiec produkuję pełną parą. Co z tego, że kuchnia
wygląda jak po tornadzie, kiedy rozpiera mnie duma, gdy widzę rząd słoiczków i
butelek pełnych smaków lata.
Najczęściej soki robię poprzez
zasypanie owoców cukrem- oczywiście nie przesadzam z jego ilością i ewentualnie
innych dodatkowych rzeczy typu liście wiśni.
Dziś podzielę się przepisem na
sok z aronii. Dostałam jej sporo od babci mojego M. nie wiem ile bo ja nigdy
nie trzymam się receptur. Słodzę tak, żeby mi smakowało ale do rzeczy.
Myjemy nasze owoce i przebieramy
z szypułek. Następnie wsypujemy aronie do garnka i zalewamy wodą lub jak
wolicie bardziej esencjonalny sok to tylko trochę wody na dno aby owoce nie
przywarły. Ja na tym etapie wsypałam cukier choć powinno się go dodać później.
Do tego wrzuciłam 60 liści wiśni i gotowałam pół godziny. Po tym czasie zdjęłam
z ognia, dodałam jeszcze trochę cukru i symbolicznie kwasku cytrynowego ( wiem
taka trochę chemia ale nie maiłam cytryny a ja lubię dodać coś od siebie) i
przelałam przecedzony wywar do wyparzonych w zmywarce butelek 200 ml. Myślę, że
miałam około 3kg owoców wyszło mi z tego 15 buteleczek 200 ml.
Pasteryzacja standardowo albo
poprzez zakręcenie jeszcze gorących butelek i przykrycie ich grubą warstwą
kocy, aby same wystygły i tym samym się zakrętki same zassały albo garnek, woda
i 15 minut gotuję w wodzie.
Podobnie robię sok z porzeczki. Zasypuję
cukrem wcześniej umyte i obrane (
powinny być obrane ale mi w tym roku się nie chciało J ) owoce. I tu są dwie drogi
albo zostawiam je na noc w lodówce i one wtedy puszcza sok albo szybciej
podlewam wodą i gotuję około 30 minut. Unikam długiego gotowania bo będzie więcej
zdrowych witamin. Później przecedzam i oczywiście gorące wlewam do słoiczków
lub butelek i pasteryzuje jak wyżej.
Ogólnie rzecz biorąc wszystkie
owoce tak przetwarzam na soki i zawsze jestem dumna z siebie, że mam coś
zdrowego w domu mimo cukru ( bo nie dajmy się zwariować tym eko, unikaniem
cukrów itd.). Owoce mam oczywiście ze sprawdzonego źródła. Najczęściej z
działki od babci M.
Kaśku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz